Rustykalny ślub nad jeziorem
To był jeden z tych ślubów na które jedzie się przez pół Polski, ale wracając wie po co się jechało. Michał i Angelika to przesympatyczni i uśmiechnięci ludzie którym stroje ślubne nie zabierają naturalności i spontaniczności. Rozplanowali swój ślub nad jeziorem Czchowskim z kościołem i salą weselną (Hotel Łaziska) na dwóch jego brzegach. Tam tez spotkaliśmy się na dzień przed ślubem, na spontanicznych zdjęciach narzeczeńskich, jak tylko zajechałem do hotelu ostatniego dnia sierpnia 2018. Jeszcze o tym nie wiedziałem ale wtedy na drewnianym pomoście wyklarowała się paleta kolorów które towarzyszyły mi przez resztę fotoreportażu. Dużo ciepłych i beżowych tonów, gdzieniegdzie przełamanych zielenią. Bardzo dobrze wpisało się to w subtelny, swobodny, rustykalny styl całego ślubu. A pierwszego dnia września słońce dopisało po całości.
Kościół co ma prawie 1000 lat
Urzekło mnie miejsce ceremonii. Prawie 1000-letni kościółek Świętych Andrzeja Świerada i Benedykta w Tropiu to jeden z najstarszych kościołów w całym kraju. Wokół kościoła rozciąga się piękny widok na jezioro. Wnętrze świątyni w romańskim stylu okazało się zaskakujące jasne. Albo to ludzie tak promienieli, ciężko powiedzieć. : ) To była bardzo radosna ceremonia. Na wyjściu czekał szpaler z wiosłami, nawiązujący do pasji Michała. Ale to nie był jedyny akcent związany z wodą. Na salę weselną popłynęliśmy z najbliższymi Pary Młodej i autem ślubnym przeprawą promową, prosto przez wodę na drugi brzeg. Skoro ślub nad jeziorem, grzechem byłoby tego nie wykorzystać. : ) Każdy z tych momentów starałem się wykorzystać by zdobyć kadry które później złożą się na plener w dniu ślubu.
Sala weselna nad jeziorem
Na sali weselnej w swobodnej atmosferze odbyło się składanie życzeń co jest rozwiązaniem które rekomenduje, zwłaszcza jak macie większą ilość gości a temperatura dopisała. Po posiłku i w cieniu dobrze się rozmawia : ) Zwłaszcza jak życzenia można składać mając obok pięknie wystylizowany słodki stół (Pesieka Piecze) z amerykańskimi pączkami typu donat. A później pierwszy taniec i ogień na parkiecie. Drewniana sala taneczna to jest coś co lubię. Ciemne tło sprawia że ludzie wybijają się przez kontrast. Także światła dekoracyjne i sceniczne mogą wybrzmieć w pełnej krasie. Działa to na tej samej zasadzie jak fajerwerki, które przecież puszczamy w nocy a nie za dnia. Notabene, zimnych ogni i pokazu fajerwerków nie zabrakło i na tym tutaj, czego dowód znajdziecie na poniższych zdjęciach. Długo będę pamiętał ten ślub nad jeziorem. Z Michałem i Andżeliką spotkałem się następnym razem już na Mazowszu na ich jesiennej sesji plenerowej.
Zdjęcia są przepiękne!